Maybe Someday - Colleen Hoover
Sydney jest zadowolona ze swojego życia. Wbrew przypuszczeniom rodziców radzi sobie świetnie. Pracuje, studiuje, związała się z fajnym chłopakiem i mieszka z najlepszą przyjaciółką. W jednej chwili wszystko co budowała roztrzaskuje się w drobny mak. Zostaje bezdomną a jej jedyną możliwością jest skorzystanie z gościnności Ridga - sąsiada z naprzeciwka, gitarzysty, którego zna od dwóch tygodni. Sydney i Ridge odnajdują wspólny język dzięki pasji do muzyki. Dopełniają się - on komponuje a ona pisze teksty - razem tworzą coś wyjątkowego...
Znalazłam fikcyjnego faceta, będącego w stanie zastąpić mi każdego, na którego kiedykolwiek zwróciłam większą uwagę - właśnie zapomniałam o nich wszystkich. Ridge trochę mnie denerwował swoim zachowaniem w stylu: raz cię chcę a raz cię nie chcę, kocham cię ale inną kocham bardziej a tak w zasadzie to spadaj na drzewo. Mimo tego, że nieprzeciętnie irytowała mnie ta jego niezdecydowana cząstka to cieszę się że była. Dzięki temu Ridge stał się dużo bardziej realistyczny. Odnalazłam w końcu dziewczynę, która nie jest rozlazłą kluchą i mimo niepowodzeń potrafi wziąć się w garść, uśmiechnąć się i żyć dalej. Sydney jest osobą, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić. Jest w niej trochę z hipokrytki, ale sytuacja przedstawia się dokładnie jak w przypadku Ridga - to sprawia, że jest prawdziwa. Do tego dawno nie spotkałam równie ironicznej i zdystansowanej postaci. Jestem bardzo na tak. Tych dwoje tworzy zespół doskonały - pod każdym względem - zyskując miano moich nowych ulubionych bohaterów.
Nie chcę pisać o fabule, musiałabym zdradzić kwestie, które z pewnością popsułyby lekturę wszystkim potencjalnym czytelnikom. Wspomnę więc o muzyce. Muzyka odgrywa tu ogromną rolę. Oprócz tekstów piosenek tworzonych przez głównych bohaterów, mamy możliwość odsłuchania utworów skomponowanych specjalnie na potrzeby książki. Czytanie i słuchanie w tym wypadku łączy się w nierozerwalną całość. Odtwarzając soundtrack w odpowiednich momentach czytelnik może poczuć się jakby wszedł do świata przedstawionego w książce. Te utwory potęgują wyjątkowość historii i sprawiają, że zapada nam w pamięć jeszcze bardziej.
Od jakiegoś czasu cierpię na chorobę schematów w książkach young i new adult. Po co nie sięgnę dostaję dokładnie tą samą banalną historię - tylko imiona bohaterów się zmieniają. Nie mogę powiedzieć, że Maybe Someday nie jest schematyczna - to byłoby kłamstwo. Jest też przewidywalna, ale na pewno nie ma tu ani kropli banalności. Kocham tę historię jak dawno żadnej nie kochałam. Uwielbiam bohaterów tak, jak dawno żadnych nie uwielbiałam. Autorka coś niesamowicie autentycznego. Przepadłam. Colleen Hoover, przy pomocy Maybe Someday, uwiła sobie gniazdko w moim serduszku i coś mi się wydaje, że minie dużo czasu zanim ktoś ją stamtąd przegoni.
Cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę. Dostałam wszystko czego oczekiwałam a nawet jeszcze trochę ponad to. Maybe Someday wzbudziło we mnie niezliczoną ilość emocji: od rozbawienia przez zdenerwowanie i rozczarowanie po wzruszenie. Wylałam mnóstwo łez, ciekły po policzkach nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół i nie mogłam ich powstrzymać. Historia Ridga i Sydney skłania do przemyśleń, zmusza czytelnika do szybkiego przewertowania wartości jakimi kieruje się w życiu i zastanowienia się nad tym, czy nasze priorytety są odpowiednio poukładane.
Jestem niemal pewna, że większości z Was nie trzeba przedstawiać twórczości Colleen Hoover. Jeśli nie czytaliście choćby jednej powieści tej autorki, chcielibyście ale się wahacie, nie wiecie którą pozycję wybrać, nie zastanawiajcie się dłużej. Maybe Someday to idealny wybór na początek ale i na koniec i pomiędzy - zawsze. Ta książka będzie doskonałym wyborem w każdej chwili.