Ślepy archeolog - Marta Guzowska
Marta Guzowska plasuje się w czołówce moich ulubionych polskich autorek od momentu kiedy poznałam Regułę nr 1 i Chciwość - co prawda podeszłam do nich w złej kolejności, ale nie zmieniło to faktu, że obie czytało mi się świetnie. Nie spodziewałam się, że powieści w archeologicznym klimacie tak bardzo mnie wciągną. Z niecierpliwością czekałam na Ślepego archeologa i miałam nadzieję, że dorówna książkom autorki, które już znałam. Okazało się, że jest jeszcze lepszy! Pochłonęłam tę książkę w dwa wieczory i okropnie żałowałam, że już koniec kiedy przewracałam ostatnią kartkę...
Tom Mara jest po pierwsze: zdeterminowanym, aroganckim dupkiem, a po drugie: znanym i wzbudzającym podziw archeologiem. Mężczyzna od lat jest niewidomy, ale dzięki samozaparciu, ćwiczeniom pamięci i sztuce dokładnych wyliczeń udało mu się pozostać niemal w pełni samodzielnym i osiągnąć sukces - objąć stanowisko szefa wykopalisk na Krecie. Zna każdy kąt Kentro, i każdą skałę w miejscu wykopalisk. Ma wszystko pod kontrolą, nic nie jest w stanie umknąć jego uwadze. Jednak są sprawy w których doskonały słuch i rewelacyjny węch nie wystarczają. Ktoś rozpoczął niebezpieczną grę, w której jedynym pionkiem jest Tom, a stawką życie jego asystentki.
Pierwszy sms zapraszający do gry nie robi wrażenia na mężczyźnie. Ale z czasem zaczynają ginąć ludzie, a groźby są coraz bardziej rzeczywiste i brutalne. Napięta atmosfera panująca w Kentro potęguje. Pracowników obezwładnia strach, a ten powoduje zamieszanie. Dwutygodniowe wykopaliska zostają zupełnie zdezorganizowane. Tom traci kontrolę a to zaczyna go to przerastać... Postanawia zrobić wszystko, by zakończyć grę i jednocześnie ocalić życie Mony i swoje. Tylko czy to wszystko dzieje się naprawdę, czy oszalał i zaczyna mieć omamy?
Oszukać zmysły.
Tom jako niewidomy korzysta z ponadprzeciętnie rozwiniętego węchu i słuchu. Potrafi określić dokładną lokalizację danej osoby oraz jej zachowanie tylko dzięki dźwiękom, które wydaje. Rozpoznaje współpracowników wyłapując ich zapach. Można by zastanawiać się - i z pewnością każdy poświęci chwilę, żeby się nad tym zastanowić - jak to możliwe, że główny bohater jest tak bardzo aktywny życiowo i zawodowo i jak to możliwe, że radzi sobie w absolutnie ekstremalnych warunkach panujących na wykopaliskach, ale ostatecznie i tak przyjmiemy każdą cechę przypisaną Tomowi jako prawdziwą. Autorka postarała się, aby jego kreacja była wiarygodna. Głównego bohatera nie da się nie lubić. Mimo jego nietypowego poczucia humoru i stuprocentowej dupkowatości. Pewnie by mu się to nie spodobało (biorąc pod uwagę jak bardzo nie lubi być traktowany inaczej niż wszyscy), ale jego samodzielność i determinacja robią wrażenie. W starciu z rozgrywającym w niecodziennej grze, w którą został wplątany, mężczyzna traci czujność. Ktoś doskonale wie, jak sprawić, by zmysły zaczęły zawodzić, ktoś wie jak uśpić zazwyczaj funkcjonującą na pełnych obrotach uwagę. Ktoś wie, jak doprowadzić do sytuacji w której węch i słuch to za mało.
Moja czujność też została uśpiona, kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń.
Chociaż historia jest bardzo kameralna, to już od samego początku dzieje się dużo. Następujące po sobie wydarzenie mylą trop, odciągają uwagę od głównej zagadki. Tom fiksując się na odnalezieniu potrzebnych mu odpowiedzi traci poczucie rzeczywistości. Przestaje zwracać uwagę na szczegóły, a przez pierwszoosobową narrację prowadzoną przez Toma, czytelnika również omijają istotne fakty mogące przybliżyć rozwiązanie zagadki. Autorka zwodzi, bawi się w kotka i myszkę. Odkrywa karty stopniowo budując przy tym napięcie i sprawiając, że od Ślepego archeologa po prostu nie sposób się oderwać. A zakończenie - rewelacyjne! Co to się działo pod koniec książki tak bardzo zbiło mnie z tropu, ze zupełnie nie spodziewałam się finału.