Mieć wszystko - Maeve Haran

Liz Ward wierzyła, że można mieć wszystko - spektakularną karierę, udane małżeństwo i szczęśliwą rodzinę. Ale gdy awansuje na wysokie stanowisko w stacji telewizyjnej, trafia jej się szef z piekła rodem, rywalka w pracy robi wszystko aby się jej pozbyć a najlepsza przyjaciółka okazuje się podstępną żmiją. Nie spodziewała się, że trafi się jej szef z piekła rodem, rywalka w pracy zrobi wszystko, aby się jej pozbyć, a najlepsza przyjaciółka okaże się podstępną żmiją. I nawet nie ma się komu pożalić, bo wtedy zaburzy mit idealnej i wielofunkcyjnej matki,żony i kochankiAle Liz już nie może dłużej udawać - za sukces trzeba słono zapłacić. Ma wszystko, a jednak nie ma nic. Brakuje jej rodzinnych kolacji, szkolnych przedstawień, bajek na dobranoc i wspólnego czasu z mężem. Tak jak wszystkie pracujące matki szarpie się między obowiązkami służbowymi, a logistyką domową. Czy to znaczy, że kobiety nie są w stanie znaleźć równowagi między życiem osobistym i zawodowym? A może wszystkie udają, że to potrafią, a w rzeczywistości żyją z niekończącymi się wyrzutami sumienia? Bo przecież w świecie propagandy sukcesu nie wypada mówić głośno, że nie do się mieć wszystkiego.
Akcja książki osadzona jest w latach 90-tych, kiedy to kobiety zaczynają wychodzić z kuchni i robić karierę. Niestety, gdzieś w ferworze pracy przestają zauważać resztę świata. Zostawiają dzieci z opiekunkami na całe dnie. Doprowadzają do rozpadów małżeństw. W żadnym wypadku nie chcą przyznać, że nie dają sobie rady. Przez całą książkę przeplatają się fragmenty codziennego życia czterech kobiet, każda z nich jest inna. Mają różne priorytety ale ostatecznie każdej z nich zależy na tym, by odnieść sukces zawodowy a pracę pogodzić z życiem prywatnym. Tak oto otrzymujemy: Ginny - typową kurę domową, która postanawia zmienić coś w swoim życiu. Britt - kobietę sukcesu, zarządzająca własną firmą. Mel, dziennikarkę w poczytnym magazynie dla kobiet, głoszącym iż są one w stanie doskonale radzić sobie w pracy i w domu jednocześnie. W końcu Liz - główna bohaterka, pierwsza dyrektor programowa w nowo powstałej stacji telewizyjnej. Pierwsza kobieta, która odważyła się powiedzieć jak na prawdę wygląda codzienność pracującej matki, oraz ile kosztuje ją to wyrzeczeń. Liz rezygnuje z kariery, uważając, że w domu będzie szczęśliwsza - myli się. Wtedy przychodzi czas by znaleźć złoty środek. Decyduje się na wielki krok, który albo doprowadzi do tego, ze zostanie z niczym, albo w końcu będzie mogła powiedzieć, że ma wszystko.
Obawiałam się wrażenia, jakie wywrze na mnie główna bohaterka. Tak bardzo nie chciałam, aby okazała się rozkapryszonym i niezdecydowanym babskiem. Szybko okazało się, ze Liz potrafi postawić na swoim i jest konkretną kobietą. Bardzo ją polubiłam, ale moja sympatia ze strony na stronę słabła. Postać głównej bohaterki przeszła drastyczną przemianę ze stanowczej i godnej podziwu w nieporadną, szarą myszkę. Ogólnie, cała historia mniej więcej w połowie zaczęła tracić to coś. Fabuła jest nieco przerysowana. Warto wziąć pod uwagę to, ze czytamy o kobietach z wyższych sfer - ich życie wygląda nieco inaczej. Nie zmienia to faktu, że zostało mocno uproszczone i trochę przesłodzone.
Uważam, że warto rozmawiać o kobietach pracujących. Co prawda w naszych czasach nikogo już to nie dziwi: kobiety robią kariery i osiągają sukcesy. Przeszliśmy z tym do prządku dziennego. Jednak wciąż, nie zawsze dają sobie radę z natłokiem obowiązków. Czasy się zmieniły, obecnie nie do pomyślenia jest, że matka nie pracuje. Pieniądze są potrzebne, jasne - po to, żeby zapewnić rodzinie godne życie. Jednak zdarza się, że doprowadza to do skrajności. Matki większość czasu spędzają w pracy, zamiast zająć się dziećmi. Sama znam kilka takich przypadków i na pewno polecę im lekturę tej książki. Poza tym można znaleźć tu znacznie więcej wartości. W głównej mierze skupiających się na rodzinie i przyjaźni. Książka daje do myślenia, zmusza do refleksji nad prozaicznymi aspektami codzienności. Doskonale sprawdzi się jako lekka, niezobowiązująca lektura na weekend.
Podsumowując: myślę, że każda kobieta powinna chociaż spróbować przeczytać tę książkę. Każda z nas ma szansę wyciągnąć z niej coś dla siebie, może nawet zauważyć w zachowaniu którejś z bohaterek cząstkę własnego ja. A jeśli Wam się nie spodoba - przynajmniej będzie pięknie wyglądała na półce, gdyż jej oprawa graficzna jest niesamowicie piękna! ;)
+ książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska - 575 stron
Wiele z Was wyczekiwało tej recenzji, jestem ciekawa,
czy po jej przeczytaniu skusicie się na lekturę Mieć Wszystko? :)
czy po jej przeczytaniu skusicie się na lekturę Mieć Wszystko? :)
Koniecznie dajcie znać :)
+ książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska - 575 stron