Nasz dom płonie - Bonnie Kistler
Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale kiedy sięgałam po Nasz dom płonie, byłam absolutnie przekonana, że będę czytała książkę w klimacie Kwiatów na poddaszu. Prawdopodobnie pomieszałam ją z inną zapowiedzią przewijającą się gdzieś w Internecie. Ale nie porównanie do Kwiatów… sprawiło, że zapragnęłam przeczytać tę powieść, a jej ciekawy opis i, nie będę Was oszukiwać, przyciągnęła mnie ta piękna orzeźwiająca okładka! Ta pokusa była warta spędzonego przy lekturze czasu.
Dla Kipa była to najwspanialszy
dzień w życiu – doskonała impreza, piękna dziewczyna u jego boku i nieobecność
rodziców w domu. Jednak nawet najlepszy wieczór pod wpływem jednej złej może
natychmiast zamienić się w najgorszy. Tak też się stało. Jazda samochodem po
alkoholu, śliska nawierzchnia, uderzenie w drzewo, interwencja policji. Na
szczęście dla chłopaka, skończy się tylko na niegroźnym zakazie prowadzenia samochodu.
Jednak następnego dnia umiera jego młodsza siostra. Czy to skutek wypadku, w
którym uczestniczyła zeszłej nocy? Co to oznacza dla Kipa? Co to oznacza dla
jego rodziny?
Wydawać by się mogło, że w pełni
zgrana i kochająca się rodzina patchworkowa to rzadkość. W każdym razie
nieczęsto pisze się o takich w książkach. Częściej czytamy o niedogadującym
się przyrodnim rodzeństwie albo o macochach lub ojczymach z piekła rodem.
Bonnie Kistler postawiła na obraz idealnie dopasowanej rodziny. Takiej, wtórej
wszyscy się kochają, darzą szacunkiem i wspierają… Od razu spodobał mi się ten
obrazek. To coś świeżego Są jednak
wydarzenia, które mogą sprawić, że rodzina się rozpada, zwłaszcza wtedy, kiedy od
samego początku jest w pewnym stopniu podzielona. Co wtedy dzieje się z
zaufaniem i wsparciem?
Nasz dom płonie jest
opowieścią o relacjach rodzinnych, o rodzinnej tragedii, o podziałach, o
kłamstwach, o trudnej sztuce wybaczania, o radzeniu sobie z emocjami. O wszystkim
tym, co kotłuje się w myślach człowieka, który mierzy się z najboleśniejszą
stratą i który chce zrobić wszystko, by obronić swoje dziecko przed najwyższym wyrokiem
sądu. Sięgając po ten tytuł nie spodziewałam się otrzymać mieszanki tak wielu przeróżnych
gatunków. Śledzenie codzienności rodziny zapewnia warstwę obyczajową. Mogę
nawet stwierdzić, że to główny filar powieści. Pod thriller podchodzą próby rozwiązania
zagadki nocnego wypadku rodzeństwa oraz postępowanie dotyczące tej sprawy. Niestety
zagadka nie jest zawiła, można rozwiązać ją już po kilku pierwszych
rozdziałach. Ważny jest tu motyw prawdy, kłamstwa i zaufania, który faktycznie
może namieszać w głowie. Dramat przeżywany przez matkę i ojca to kolejny
gatunek, który można dołączyć do całości – ukazuje się głównie przez targające bohaterami
emocje – jest ich całe mnóstwo. Żal i strach wylewają się z pomiędzy kartek i przechodzą
na czytelnika. W końcu pojawiają się nawet sceny sensacyjne, których ani trochę
się nie spodziewałam, ale przyznaję, że rozbudziły mnie pod koniec książki,
kiedy zaczynałam czuć się znużona.
Czytałam Nasz dom płonie,
zauważałam kolejne gatunki i nie do końca mogłam zrozumieć dlaczego się
pojawiają... W końcu mnie olśniło. To książka, która zupełnie jak patchworkowa rodzina
Petera i Leigh, składa się z pozornie niepasujących do siebie kawałków, a
tworzy całkiem fajną całość :)
To całkiem gruba książka, dużo w
niej zwykłej codzienności (choć w przypadku tej rodziny ‘zwykłej’ to prawdopodobnie
nietrafione określenie), dużo przemyśleń bohaterów - często długich i głębokich,
często dających do myślenia. Pojawiają się też wtrącenia i anegdoty, które
nijak mają się do głównej fabuły… Umówmy się, Nasz dom płonie jest naprawdę
przegadany. Zazwyczaj bardzo tego nie lubię i przeszkadza mi przeciąganie wątków
i opisów. W tym przypadku też nie byłam
zachwycona, ale coś sprawiło, że mniej więcej po 1/4 książki przestałam zwracać na
to uwagę. Przeczytałam kolejne 2/4 jednym tchem, nawet nie wiem kiedy. Stron ubywało
w szalonym tempie, a pod koniec znów przystopowałam i zwyczajnie się męczyłam.
Ta historia ma swoje lepsze i gorsze momenty, ale ostatecznie uważam, że jest całkiem dobra. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że jest debiutancką powieścią Bonnie Kistler. Trzeba mieć , żeby napisać tak złożoną opowieść i się w niej nie pogubić. Nasz dom płonie nie spodoba się każdemu. To książka dla wielbicieli powolnego czytania, delektowania się, przeżywania tragedii bohaterów i dogłębnej ich analizy. To książka dla tych, którzy lubią czytać historie rodzinne, opowieści snute niespiesznie, bez gnającej akcji. Mnie się podobało, spędziłam miło kilka godzin
Wpis we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona.