E-BOOK: Siedem śmierci Evelyn Hardcastle - Stuart Turton
Pokochałam kryminalne zagadki w stylu Agathy Christie. Jestem kupiona już w momencie, kiedy słyszę: kryminał retro. A jeśli dodać do tego zapętlenie wydarzeń i osiem różnych wcieleń próbujących rozwikłać sprawę morderstwa? Wtedy już świecą mi się oczy! Siedem śmierci Evelyn Hardcastle? Tak, poproszę!
Jeśli macie ochotę na ten wyjątkowy, pełen niespodzianek kryminał, to już teraz zapraszam Was do zakupów w księgarni internetowej virtualo.pl. Z kodem EVELYN2019 dostaniecie dodatkowe 5% zniżki na ebooka Siedem śmierci Evelyn Hardcastle.
Ma osiem wcieleń i tyle samo szans na rozwiązanie zagadki morderstwa Evelyn Hardcastle. Czasu jest niewiele - kończy się o 11 wieczorem, kiedy ginie Evelyn. Każde niepowodzenie prowadzi do utraty świadomości i rozpoczęcia tego samego dnia, w innym ciele. Jeśli tym razem się nie uda, cała sekwencja powtórzy się znowu. To niewiele informacji, ale absolutnie wszystko, co otrzymuje czytelnik, ale też wszystko, co wie bohater książki.
Czy to nie brzmi ekscytująco?!
Jak tylko przeczytałam opis Siedmiu śmierci Evelyn Hardcastle wiedziałam, że to książka, którą muszę poznać. Od razu spodobało mi się założenie ośmiu wcieleń. Dotychczas nie trafiłam na podobną formę w kryminale, co jeszcze bardziej spotęgowało moją ciekawość. Jak dobrze, że Stuart Turton napisał tę książkę. Nie jest ona zwykłym kryminałem. To nadzwyczajne połączenie gatunków, to doskonałe wyjście poza schemat.
Zagadki są dwie – przede wszystkim ta dotycząca morderstwa. Druga – powodu, dla którego bohater znalazł się w Blackheath. Tu dochodzą kolejne pytania - czym tak naprawdę jest ta przedziwna gra, w której bierze udział i jakie są jej zasady?
Akcja powieści rozgrywa się na zamkniętym terenie. Bohater nie możliwości wyjść poza granice posiadłości Haedcastle’ów, nawet kiedy robi się zbyt duszno i przytłaczająco. Ciągle otacza się tymi samymi postaciami, ale za każdym razem odkrywa nowe poszlaki i poznaje kolejne sekrety skrywane przez mieszkańców i gości Blackheath. A skoro już o postaciach mowa, muszę wspomnieć o zaskakującej relacji czytelnik – główny bohater. Otóż nie poczułam żadnej więzi. Obstawiam, że to zasługa kolejnych wcieleń łączących się z osobowością głównego bohatera. Właściwie każda postać była mi obojętna – to nie zdarza się zbyt często. Może to ich przelotność, a może to, że żadnej z nich nie poświecono zbyt wiele uwagi? Może za bardzo skupiłam się na dotarciu do prawdy i straciłam zainteresowanie bohaterami?
Usprawiedliwiam się biegiem wydarzeń, zwyczajnie nie mającym prawa ułożyć się w logiczną całość, dopóki sam bohater nie rozwiąże zagadki, albo jeśli czytelnik nie zacznie zapisywać sobie wydarzeń z każdego kolejnego dnia i nie znajdzie głęboko ukrytych powiązań. Podczas lektury ciężko połączyć wszystkie informacje w jakikolwiek logiczny, prowadzący do rozwikłania zagadki ciąg. Dostajemy tylko tyle, ile chce dać autor. A zdecydowanie nie chce dać przedwcześnie rozwiązania ani w żaden sposób do niego doprowadzić. Lubię rozwiązywać zagadki razem z bohaterami książek i zawsze prędzej czy później typuję sobie podejrzanego. Tym razem czułam się jak ktoś błądzący w ciemności w zupełnie obcym miejscu.
Nie jestem pewna, czy ekscytacja niespotykaną formą nie przysłania mi kilku niedociągnięć, czy po prostu przytłoczona ilością bohaterów i twistów fabularnych nie byłam w stanie wyłapać wszystkich istotnych kwestii dotyczących zasad panujących w Blackheath. Mam wrażenie, że coś mi umknęło, że coś nie do końca pasuje. Nie wiem skąd to przeczucie. Dowiem się dopiero czytając Siedem śmierci Evelyn Hardcastle jeszcze raz, a zrobię to bez wątpienia, bo ta niepewność nie daje mi spokoju.