E-BOOK: Nieodgadniona - Remigiusz Mróz
Podjęłam bardzo świadomą decyzję, żeby przeczytać drugi tom Nieodnalezionej i skonfrontować moje wrażenia po lekturze z tym, co napisałam rok temu. Wystarczyło 100 ebookowych stron, żebym przekonała się jaki błąd popełniłam i jak naiwna okazałam się mając nadzieję i szczerze wierząc, że otrzymam logiczne wyjaśnienie tego co przeczytałam w pierwszym tomie…
Jeśli macie ochotę poznać książkę o której piszę, to Nieodgadniona czeka na Was w księgarni internetowej virtualo.pl
Damian Werner próbuje odnaleźć się w życiu po wstrząsających wydarzeniach sprzed roku i w końcu pogodzić się z zaginięciem jego ukochanej Ewy. Ale przed mim jeszcze wiele wyzwań. Kiedy w nowo kupionym mieszkaniu znajduje kasetę wideo nagraną przez Ewę, a w jego drzwiach staje roztrzęsiona Kasandra oskarżając go o porwanie jej ukochanego syna, Wern nie waha się ani sekundy i postanawia pomóc Kasandrze i jeszcze raz zawalczyć o odnalezienie narzeczonej.
Tym razem Wern, w towarzystwie Joli Klizy biega po Opolu w poszukiwaniu tropów mogących skierować go do miejsca ukrycia pozostałych kaset z ciągiem dalszym historii nagranej przez Ewę. Wierzy, że narzeczona zostawiła mu zaszyfrowaną wiadomość, a rozwiązanie zagadki doprowadzi go do miejsca jej pobytu. Tak oto, po raz kolejny mamy okazję śledzić losy jednej z najbardziej kluchowatych i naiwnych postaci męskich o jakiej kiedykolwiek czytałam. Razem z nim odkrywamy kolejne tajemnice i jesteśmy świadkami coraz to nowych rozczarowań. W tym samym czasie podążamy śladami Kasandry, która w końcu trafia tam gdzie jej miejsce, ale nie na długo. Jej przebiegłość nie zna granic, szybko wchodzi w korzystny wyłącznie dla niej układ, motywując swoje działania troską o syna.
Nieodgadniona to dalszy ciąg nielogicznych i naciąganych wydarzeń przy lekturze których co chwilę miałam ochotę pacnąć się w głowę. Nie ma sensu szukać wyjaśnień sytuacji mających miejsce na katach książki, nie ma po co nad czymkolwiek się zastanawiać. Wszystkie domysły i tak okażą się nic nie warte, bo rozwiązania które finalnie otrzymamy wezmą się zupełnie znikąd, a za chwilę i tak okaże się, że można je wrzucić do śmietnika gdyż pojawią się nowe, tym razem prawdziwsze... Nadal nie udało mi się odnaleźć wątku psychologicznego w thrillerze psychologicznym. To, że ofiara pomocy fizycznej od czasu do czasu wspomina o tym, że była ofiarą i w swoich myślach usprawiedliwia poczynania tym właśnie, nie jest w żadnej mierze wątkiem psychologicznym. Liczyłabym na głębsze przemyślenia, fragmenty, które pozwolą na bliższe poznanie postaci i dadzą możliwość zrozumienia ich motywacji. Tego zabrakło. Postaci nadal są płaskie i bezpłciowe. Jednago nie mogę odebrać tej książce – to się po prostu lekko czyta. Remigiusz Mróz doskonale wie, jak sprawić, żeby powieść była łatwa w odbiorze i jak skłonić czytelnika od kontynuowania lektury. Gwarantują to cliffhangery na końcu każdego rozdziału, ciągłe zwroty akcji, duża ilość wątpliwej jakości dialogów, niepohamowane tempo rozwoju wydarzeń. Ot, składowe porywającej książki. Nie jestem jednak pewna, czy one wystarczą, kiedy w grę wchodzi tak kiepska, naciągana fabuła.
Nieczęsto zdarza mi się zapisywać wrażenia z lektury w momencie, kiedy czytam. Chyba, że wydarzy się coś naprawdę ważnego, coś co koniecznie muszę zapamiętać, albo wpadnie do głowy myśl, którą chciałabym zawrzeć w tekście. Odniosłam wrażenie, że jedynym słusznym sposobem na czytanie Nieodgadnionej jest zapisywanie sobie wszystkich istotniejszych wydarzeń i przemyśleń, bo w natłoku coraz to nowych sprzecznych informacji, wszystkie poprzednie stają się mniej ważne i łatwo o nich zapomnieć. Ale autor pamięta i wyciąga je w najmniej spodziewanych momentach. Problem polega na tym, że aby sprawdzić czy kontekst, w którym się pojawiają ma sens i czy łączy się w logiczną całość, trzeba wertować książkę w ich poszukiwaniu. Przyznaję, że nie raz pogubiłam się w fabule. Zawiniły wprowadzane co chwila nowe wątki i wersje wydarzeń, prowadzące donikąd tropy, odwoływania ich, przedstawianie kolejnych i za chwilę powracania do poprzednich. Po co? Wprowadzanie w błąd w taki sposób ociera się o absurd i mnie ani trochę nie bawi.
Wygląda na to, że tylko bohaterom książki jest dane cokolwiek wywnioskować z sytuacji w której się znajdują, ja z pewnością nie byłam w stanie tego zrobić i z każdym kolejnym zwrotem akcji czułam się jak ostatni głupek nie wiedząc o co chodzi... Wiem za to na pewno, że dostaliśmy więcej nowych wątków, dla których brak odpowiedzi. Mamy zatem 4 wersje wydarzeń i jestem zdania, że ani jedna z nich nie jest wiarygodna. W domyśle pojawiła się też 5 opcja - przypuszczam, że zapasowa, gdyby jednak autor miał życzenie wrócić do serii z Damianem Wernerem. Dostaliśmy już nagrania głosowe na pendrivach, były nagrania na kasetach wideo, były też notatniki i szperanie w komputerach. Co jeszcze nas czeka? Nie wiem czy chcę wiedzieć.
Byłam przekonana, że ta książka pojawi się prędzej czy później. Jednak wszyscy zamieszani zgodnie twierdzą, że drugi tom Nieodnalezionej nie był planowany. W takim razie tym bardziej nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego ktokolwiek zgodził się na wydanie książki bez żadnego logicznego wyjaśnienia jej fabuły. Dziwię się jeszcze bardziej, po lekturze Nieodgadnionej, kiedy teoretycznie poznałam wyjaśnienie wszystkich wątpliwości i jestem absolutnie przekonana, że nikt nie byłby w stanie dojść do tego, co wymyślił autor w kontynuacji. Nie pojawił się żaden trop wskazujący na wydarzenia o których przeczytałam. To prostu kolejna nietrzymająca się kupy historyjka, której ja zwyczajnie nie daję wiary. Nie wiem dlaczego Remigiusz Mróz, dostając szansę na wytłumaczenie tak wielu wątpliwości powstałych po Nieodnalezionej w ogóle nie skorzystał z okazji, a postanowił jeszcze bardziej namieszać w całej tej marnej historii.
Do książek Mroza nie trzeba nikogo przekonywać i ja z pewnością nie zamierzam tego robić. Uważam, że ta historia jest okrutnie słaba, ale jeśli macie życzenie przeczytać coś, co wchodzi łatwo i nie zmusza mózgu do jakiejkolwiek pracy, to prawdopodobnie chcecie Nieodgadnionej.
Dlatego zostawiam Wam namiary na e-booka Nieodgadniona, którego znajdziecie w księgarni internetowej virtualo.pl w promocyjnej cenie.
M.
Tu pojawia się dużo spojlerów, więc nie czytaj dalej, jeśli nie chcesz popsuć sobie lektury.
Postanowiłam odnieść się do zestawu pytań bez odpowiedzi, który zostawiłam pod wpisem z opinią na temat Nieodnalezionej.
Nie sądzę, by Kasandra była w stanie zaplanować swoją intrygę z tak dużym wyprzedzeniem. To zupełnie nie ma logicznego poparcia. Po pierwsze - skąd mogła mieć pewność, że Warner i Blitz zdecydują się na zatrudnienie detektywa, a po drugie - jak mogła przypuszczać, że wybiorą akurat jej firmę - tą znajdującą się na drugim końcu Polski? Poza tym, na początku kobieta zupełnie nie była zainteresowana sprawą Warnera, dopiero później przejęła ją od zwolnionej pracownicy. W końcu biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znajdowała, jej intryga była naprawdę kiepska...
Jedyne wyjaśnienie jakie dostaliśmy odnośnie wyboru firmy detektywistycznej Kasandry, to nakierowane reklamy, które miały doprowadzić Blitza właśnie do niej. Biorąc pod uwagę to, czego dowiadujemy się w dalszej części książki na temat przyjaciela Wernera, to kiepskie wytłumaczenie. Nadal nie rozumiem intrygi Kasandry i chyba nic nie będzie w stanie mi jej wyjaśnić.
Skąd Kasandra miała tak szczegółowe informacje na temat Damiana i Ewy? Owszem, prowadziła biuro detektywistyczne (haha!), ale mówimy tu o bardzo osobistych sprawach, które, jak nie raz było podkreślane, znali tylko oni! A to zdjęcie, które miało nigdy nie wypłynąć do sieci? To, które ktoś mimo wszystko posiadał i upublicznił na spotted? Nie otrzymaliśmy przywileju poznania rozwiązania tej zagadki. Cała ta intryga zupełnie nie trzyma się kupy.
Ok, powiedzmy, że kupuję wyjaśnienie dotyczące zdjęcia i tego jak znalazło się w posiadaniu Kasandry. Nie kupuję za to bajeczki o notatnikach. Nikt o zdrowych zmysłach, a tym bardziej z nikt z taką determinacją ukrywający się przez 10 lat nie jest na tyle głupi by pozostawić po sobie ślad w postaci notatników zapisanych całą historią swojego życia. Kasety, jak wiadomo, można wsadzić między bajki. To kolejny absurdalny wątek XD
Jak to możliwe, że człowiek jest w stanie pomylić ukochaną osobę z kimś innym - nawet po dziesięciu latach rozłąki. Ok, przyjęłabym wytłumaczenie, że Warner oszalał. Ale przecież nie tylko on rozpoznał na fotografii Ewę. A jeśli już o rozpoznawaniu czegokolwiek mowa, jakim cudem Kasandra rozpoznała głos Damiana, skoro nigdy wcześniej nie miała okazji go słyszeć?
Tego nigdy się nie dowiemy. W mojej opinii to jeden z najsłabszych pomysłów na jaki można wpaść. Jestem w stanie rozpoznać moich znajomych z przedszkola, z którymi nigdy nie byłam w tak bliskich stosunkach jak Wern z Ewą, a z pewnością zmienili się bardziej niż dorosła osoba w ciągu 10 lat.
Sprawa Ewy, jej zeznań w procesie Kajmana jest zupełnie niejasna. Dostajemy sprzeczne informacje, z których nie można nic wywnioskować. Zeznania były, czy ich nie było? Czy Ewa miała dowody w sprawie czy ich nie miała? Niestety nie było nam dane się tego dowiedzieć.
A oto i furtka, jaką zostawił sobie Remigiusz Mróz. Temat ledwie ruszony, ani trochę niedomknięty, a nawet znacznie bardziej uwypuklony.
Kwestia przemocy fizycznej wobec kobiet to najmniej pozytywna część tej historii. Podejście ofiary do tego w jaki sposób była traktowana przez niespełna 10 lat i sposób usprawiedliwiania męża są niedorzeczne. A może Wy też uważacie, że wystarczy podnieść plecak synowi, żeby być dobrym ojcem? ;) Kobieta pozostawia przyszłość swoją i syna ogromnemu przypadkowi. To najgłupsze o czym słyszałam. Dlaczego nie skorzystała z tak wielu okazji do uwolnienia się z toksycznego związku? A w końcu dlaczego nie przedstawić kobietom realnego sposobu na wyswobodzenie się z rąk kata? To byłby rozsądniejszy pomysł na zabranie głosu w sprawie.
Nawet nie wiem jak odnieść się do tej wątpliwości. Nadal uważam, że przemoc fizyczna wobec kobiety została przedstawiona krzywdząco, nie da się tego wyjaśnić w żaden sposób. W Nieodgadnionej wykorzystuje się go jako wyjaśnienie wszystkich złych decyzji Kasandry. Mnie nie przekonuje. Z tematów ważnych społecznie tym razem autor poruszył temat pedofilii wśród księży, ale sprowadził go do wyjątkowo wymyślnych donutów gigantów, czym po prostu zepsuł cały wątek w moich oczach...
Już po pierwszych stu ebookowych stronach Nieodgadnionej poczułam się jakbym dostała w głowę czymś bardzo twardym. Poczułam rozczarowanie graniczące z wściekłością. Nigdy jeszcze tak boleśnie nie zawiodłam się na książce. Mogłabym przymknąć oko na piedrołowatego Wernera rozmyślającego nad tym jak w XXI wieku uruchomić kasetę VHS, ten niezwykły wynalazek sprzed lat, ale wyjaśnienie, iż to na tej kasecie właśnie – kasecie, która przez zupełny przypadek znalazła się w nowym mieszkaniu mężczyzny – nagrana była cała historia Ewy to już zbyt wiele. Czy można była wymyślić coś bardziej naiwnego? Rozczarowanie osiągnęło apogeum kiedy pojawił się wątek Wojtka i jego wypisu ze szpitala. Dlaczego ktoś miałby zgodzić się na wypis odnalezionego dziecka, w stanie śpiączki, z rozwaloną głową, obcemu mężczyźnie jedynie na podstawie paszportu dziecka i nie pomyśleć, że warto by było skontaktować się z policją? Ktoś mógłby przypomnieć mi o podkomisarzu Prokockim i tym, że jest zamieszany w sprawię, ale w książce nie było o tym ani słowa, a wątek Wojtka ostatecznie nie został wyjaśniony. Ot tak, po prostu zapomniano o wyjaśnieniu tego, co stało się dziecku, które niejednokrotnie określano jako warzywo. To chyba jedyna kwestia, która mnie interesowała. Później było już tylko gorzej. Relacja Kasandry i Damiana wywołuje u mnie ciarki żenady, ponownie niezamknięty wątek Ewy woła o pomstę do nieba.