Błękit - Maja Lunde
O Mai Lunde zrobiło się głośno kilka lat temu, kiedy na rynek weszła jej pierwsza książka - Historia Pszczół. Zdobyła mnóstwo pozytywnych recenzji, jej forma i przekaz zachwyciły czytelników. Mimo, że mam ten tytuł na półce, to wciąż po niego nie sięgnęłam. Dlatego ogromnie ucieszyłam się z możliwości przedpremierowego przeczytania Błękitu - w końcu mogłam przekonać się o geniuszu Lunde!
Błękit jest zbiorem dwóch, przeplatających się ze sobą opowieści z teraźniejszości i przyszłości. W 2017 roku towarzyszy nam siedemdziesięcioletnia Signe. Kobieta wraca w rodzinne strony, gdzie jako nastolatka walczyła o ocalenie wodospadów Dwie Siostry. Po wodospadach nie ma już śladu, za to pojawiają się wspomnienia sprzed lat... W przyszłości (2041 rok) śledzimy losy Davida i jego córki Lou. Uciekają z Francji przed powodowanymi suszą pożarami, w wyniku których spłonął ich dom. Udają się do obozu dla uchodźców gdzie mają spotkać żonę Davida i ich maleńkiego synka. Sytuacja w Europie staje się coraz bardziej niebezpieczna - susza, poza pożarami, niesie liczne konflikty i wojny. Wtedy David odnajduje żaglówkę, a wraz z nią pojawia się iskierka nadziei.
Jak często zastanawiamy się nad ilością wody pozostałą na Ziemi? Wydaje mi się, że wciąż za mało. Nawet mimo wielu kampanii i coraz częstszego poruszania tematu ekologicznego stylu życia. Na co dzień nie musimy martwić się o dostęp do wody. Myjemy się w niej, pijemy ją, przyrządzamy w niej posiłki, korzystamy z niej przy sprzątaniu. Tak naprawdę woda towarzyszy nam na każdym kroku i nie wyobrażamy sobie, że miałoby jej zabraknąć, prawda? Do czasu... Wizja przyszłości przedstawiona przez Maję Lunde jest przerażająca, tym bardziej, że owa przyszłość oddalona jest o niewiele ponad 20 lat.
Błękit wywarł na mnie ogromne wrażenie. W znacznie większym stopniu przez przekaz, który za sobą niesie, niż pod względem fabularnym. Nie wszystko mi zagrało. Nie zauważyłam wspominanego kilkukrotnie konfliktu pokoleń. Niemal przysypiałam podczas opisów zabaw ojca z córką... Nie do końca spodobało mi się zakończenie, które w pewnym momencie stało się aż nazbyt jasne. Jednak sama kwestia wody i problemów z jakimi możemy się spotkać kiedy jej zabraknie mocno do mnie trafiła. Mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie wciąż istnieje przeświadczenie, że skoro coś nie dotyczy nas bezpośrednio, to nie jest problemem. A jednak ilość wody pozostała na Ziemi dotyczy nas wszystkich w równym stopniu. I zdecydowanie stanowi problem.
Na oddzielny akapit zasługuje również warstwa psychologiczna książki. Ogromnie podobają mi się kreacje postaci. Może nie każdy z głównych bohaterów jest sympatyczny (były momenty w których nie mogłam znieść ani Davida ani jego córki), ale nauczyłam się już doceniać także te negatywnie nacechowane postaci. Nie sympatia jest najważniejsza, a sposób w jaki bohaterowie dopasowują się do wydarzeń, jak wpływają one na ich zachowania i postępowanie. Myślę, że Lunde trafiła w punkt. Co prawda nie wszystkie decyzje były dla mnie zrozumiałe, nie zgodziłabym się z każdym wyborem bohaterów, jednak próbując je podważać warto pamiętać, z jaką katastrofą przyszło się zmierzać bohaterom i wyobrazić sobie jak mogła ona wpłynąć na ich psychikę. Uważam, że to spaczenie zostało świetnie uchwycone.
Czytałam wiele pozytywnych opinii na temat Historii Pszczół Mai Lunde, przez ich pryzmat podeszłam do Błękitu, drugiego tomu w serii Kwartetu Klimatycznego. Spodziewałam się wiele i przyznam, ze jestem zadowolona. To bardzo ważna książka, a przy tym naprawdę dobrze się ją czyta. Błękit otwiera oczy i zmusza do zastanowienia się nad własnymi działaniami. Polecam Wam z czystym sumieniem. Warto poznawać takie powieści.
M.