Wiatrodziej - Susan Dennard | bez spojlerów
Tytułowym bohaterem jest Merik, którego mieliśmy okazję poznać w poprzednim tomie. Zastajemy chłopaka w podobnej sytuacji jak bohaterki Prawdodziejki - ma poważne kłopoty! Jego statek został zaatakowany przez skrytobójcę, a on sam ledwo wychodzi z tego cało. Książę Nuberevny domyśla się, że to siostra mogła mieć interes w jego śmierci i postanawia ukryć przed nią fakt, że przeżył, a jednocześnie pokrzyżować dziewczynie szansę na objęcie tronu. Nad Czaroziemie napłynęły czarne chmury. Wojna to już fakt. Jest okrutna i brutalna, bezlitośnie zbiera swoje żniwa. Tymczasem przewrotny los rozłączył drogi Safi i Iseult. Ale przyjaciółki nawet w pojedynkę potrafią wpakować się w poważne tarapaty. Przekonajcie się jakie, czytając Wiatrodzieja, koniecznie!
Miałam możliwość sięgnięcia po Wiatrodzieja od razu po przeczytaniu pierwszego tomu. Ramy czasowe między obiema częściami przesunięte są tylko o dwa tygodnie, dlatego miałam wrażenie, jakbym czytała cały czas tę samą książkę. Jestem pewna, że niewielki przeskok w czasie ułatwi wdrożenie się w fabułę. Jest jednak mały haczyk. Jeszcze bardziej zagmatwana i ciągle rozwijająca historia może okazać się problematyczna dla osób, u których przerwa między obiema książkami była dłuższa. Można się pogubić.
Nie chciałabym zagłębiać się w fabułę, by przez przypadek nie zdradzić Wam istotnych szczegółów powieści. Dlatego skupię się na ogólnikach i zachwytach, bo - wow! - tu się dopiero dzieje!
Tym razem akcja przedstawiana jest z perspektywy czterech bohaterów. Choć to na Maiku skupia się większa część ksiażki, to pozostałym postaciom, które poznaliśmy i polubiliśmy w pierwszym tomie, zostało poświęcone niewiele mniej uwagi. Otrzymujemy także wielu nowych bohaterów, kolejnych czarodziejów i ich nieznane nam dotąd moce. Dzięki przyswojonym już w Prawdodziejce regułom rządzącym wykreowanym przez Susan Dennard światem, z przyjemnością można chłonąć nowe informacje i delektować się nimi. Autorka mocno rozwija kwestie polityczne. Ma w tym swój udział tocząca się w Czaroziemiach wojna. Jednak opisów jest mniej, mniej jest też relacji między bohaterami - nie oznacza to natomiast, że nie ma ich wcale. Nieśmiało rozwijają się wątki miłosne, które na przekór temu, co pisałam wcześniej, bardzo mnie ucieszyły. Niemniej jednak główną rolę w książce odgrywa akcja. I kiedy przy okazji pisania o pierwszym tomie serii mówiłam, że gna, a czasu na pierdoły brak, to nie zastanawiałam się jak wytłumaczę to, co dzieje się w Wiatrodzieju. Ale tego chyba nie da się wytłumaczyć, trzeba przekonać się na własnej skórze. Wydarzenia występują jedno po drugim, nieprzerwanie zaskakując i podsycając napięcie. Nie ma czasu na przerwę, akcja jest dynamiczna, zaskakująca a przede wszystkim niesamowicie wciągająca. Nawet nie wiem kiedy przewróciłam ostatnią stronę i z rozpaczą zakończyłam tę emocjonującą lekturę. Chcę więcej, marzę o powrocie do Czaroziemi!
Dalszy ciąg losów Safi i Iseult oraz Merika gwarantuje emocjonującą przygodę już od pierwszej strony, a moment na wytchnienie następuje dopiero skończeniu lektury. Kolejna dawka magii, intryg oraz zaskakujących i brutalnych wydarzeń. Jednak żeby zagłębić się tę książkę trzeba pamiętać, że jest ona drugim tomem serii, więc bez Prawdodziejki historia jest zupełnie niekompletna. Jeśli jeszcze nie znacie - to zdecydowanie nadróbcie;) Tymczasem polecam Wiatrodzieja, jeszcze lepszego od swojej poprzedniczki!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN.